piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 3

 - Mamo, już jestem - zawołała Charlie, rzucając klucze na stół.
   Wciąż miała przed oczami wydarzenia tego popołudnia. Okropne twarze sępów, jej nieudolny atak oraz pomoc Frances i Alexa. Drżącymi rękami wyjęła z plecaka nóż, który był ubrudzony czarną posoką. Podeszła do zlewu i zaczęła szorować narzędzie.
- Charlie? - Patricia wyłoniła się z salonu.
   Dziewczyna upuściła nóż. Odwróciła się powoli, a jej oczy zaszły łzami.
- Skarbie, co się stało? - zapytała matka, przyciągając ją do siebie.
   Charlie pozwoliła sobie na chwilę słabości, obejmując kobietę. Potem odsunęła się delikatnie. Chciała poznać prawdę. Musiała wiedzieć.
- Mamo... - zaczęła niepewnie. - Słyszałaś kiedyś o czymś takim jak... sępy? - Ostatnie słowo ledwie wyszeptała.
   Patricia miała minę, jakby ktoś kopnął ją w brzuch. Zamknęła oczy, głęboko wzdychając. Kiedy znów je otworzyła, z jej twarzy zniknęły wszelkie emocje.
- Od jak dawna masz wizje? - zapytała, nie owijając w bawełnę.
   Charlie otworzyła usta ze zdumienia. Jej matka naprawdę o wszystkim wiedziała. Dlaczego nic nie powiedziała?
- Po... Pojawiły się tego dnia, kiedy Nick... - zaczęła się jąkać.
- Powinnaś przyjść z tym do mnie szybciej. - Patricia wskazała kanapę w salonie. - Usiądźmy, czeka nas długa rozmowa.
   Charlie, mimo głębokiego zdumienia, przycupnęła na sofie.
- Mamo skąd o tym wiesz? I jak długo? - zapytała pewnym głosem, chociaż była przerażona.
- Wiem o tym, odkąd wyszłam za twojego ojca - uśmiechnęła się smutno.
   Jej córka uniosła wysoko brwi.
- Chcesz mi powiedzieć, że tata...?
- Tak. On też miał ten dar. Poznaliśmy się, kiedy uratował mnie przed tymi potworami. Zaatakowały tak nagle, zupełnie nie miałam pojęcia, skąd się wzięły. Twój tata rozprawił się z nimi jak prawdziwy bohater, którym... no cóż, został w moich oczach. Od tamtego wydarzenia byliśmy nierozłączni. Po pięciu miesiącach się pobraliśmy, a dwa lata później urodziłaś się ty. Nigdy nie żałowałam, że poznałam Chrisa. Kiedy zaszłam w ciążę z Nickiem... - urwała nagle.
   Charlie chwyciła ją za rękę. Patricia chrząknęła.
- Kiedy zaszłam w ciążę z Nickiem, błagałam twojego ojca, żeby przestał walczyć z sępami. On zawsze mi odpowiadał, że to niczego nie zmieni i zawsze będzie przy mnie. - Po jej policzku popłynęła łza. Charlie ścisnęła mocniej jej dłoń.
- To nie był żaden wypadek samochodowy. One go zabiły, prawda?
   Matka chlipnęła.
- Tak. Przez bardzo długi czas nie mogłam się z tym pogodzić. Wciąż nie mogę... Kiedy to samo przytrafiło się Nickowi... Nie wiem, czy kiedykolwiek się po tym pozbieram, Charlie. On miał tylko dziewięć lat, całe życie było jeszcze przed nim! To takie niesprawiedliwe. - Patricia szlochała teraz jak mała dziewczynka.
   Charlie zorientowała się, że również płacze, dopiero gdy salon rozmył jej się przed oczami.             Przytuliła mamę, szepcząc:
- Wiem. Te stwory zapłacą nam za wszystko. Zamierzam iść do Akademii i uczyć się, jak z nimi walczyć. - Do tej pory nie myślała o szkole, ale kiedy tylko wypowiedziała te słowa, wiedziała, że to słuszna decyzja.
   Patricia odsunęła się od niej.
- Jesteś pewna, że tego chcesz?
   Charlie spojrzała matce w oczy.
- Tak. Muszę coś zrobić. Wizje się nie skończą, a nie zniosę dłużej tej bezczynności. Jeżeli mogę pomagać ludziom i zemścić się na sępach, to owszem, tego właśnie chcę.
- Tylko czy ja sobie z tym poradzę. Te kreatury zabrały już dwoje członków mojej rodziny. Nie chcę, żeby skrzywdziły również ciebie. Tylko ty mi zostałaś, córeczko.
- Nie martw się o mnie. Obiecuję, że nic mi się nie stanie.
   Kobieta popatrzyła na nią smutno.
- Twój ojciec też składał mi takie przysięgi. Za każdym razem, gdy ruszał do walki.
   Charlie chwyciła matkę za ramiona i powiedziała mocnym głosem:
- Ze mną będzie inaczej.

***

   Charlie siedziała na łóżku w swoim pokoju, patrząc na złożoną niedbale białą karteczkę. Znała już numer Alexa na pamięć, ale wciąż do niego nie zadzwoniła. Mimo że powiedziała matce, że chce się uczyć w Akademii, nie była przekonana, czy to miejsce dla niej. Z drugiej jednak strony pragnienie, by zemścić się na okrutnych sępach, narastało z każdą minutą. Wzięła głęboki wdech, wystukując na klawiaturze telefonu odpowiednie cyfry. Przyłożyła komórkę do ucha i czekała. Po trzecim sygnale usłyszała znajomy głos: 
- Halo? 
Yyy... Cześć, tu Charlie - przywitała się nieśmiało. 
- Hej, Charlie. Cieszę się, że dzwonisz - powiedział pogodnie. 
- Naprawdę? 
- Owszem, bo to oznacza, że chcesz się uczyć w Akademii, mam rację? 
   Charlie się zarumieniła. Niby z jakiego innego powodu miał być zadowolony, że do niego dzwoni. Zrobiło się jej głupio, że w ogóle o tym pomyślała. 
- Tak - przyznała. - Z kim powinnam o tym pogadać? 
- Oczywiście z dyrektorką. Nazywa się Adrianne Watenberg. Zaraz wyślę ci jej numer. 
- Dzięki. To na razie - powiedziała, chcąc się już rozłączyć. 
- Charlie? - Alex odezwał się szybko. 
- Słucham? 
- Naprawdę fajnie, że będziesz się z nami uczyć. Do zobaczenia. 
   Charlie odsunęła telefon od ucha, szeroko się uśmiechając. Chwilę później dostała wiadomość z numerem telefonu, który szybko wybrała. 
Adrianne Watenberg, słucham? - odezwał się głos z delikatnym południowym akcentem. 
- Dzień dobry, nazywam się Charlotte Midway i chciałabym się zapisać się do pani szkoły. 
- Czy możesz powtórzyć swoje nazwisko? 
- Midway. Charlotte Midway. 
   Po drugiej stronie zapadła tak głucha cisza, że dziewczyna myślała, że dyrektorka się rozłączyła. 
- Halo? Jest pani tam? - zapytała zdzwiona. 
- Tak, przepraszam - odpowiedziała w końcu. - Bardzo dobrze znałam twojego ojca, Christophera i byłam po prostu zaskoczona. 
- Dlaczego? 
Zawsze wydawało mi sięże zjawisz się u nas jeszcze za życia twojego ojca, Charlotte. Tyle o tobie opowiadał. Kiedy nikt z twojej rodziny nie kontaktował się z nami przez te lata, straciliśmy już nadzieję. Może zechcesz przyjechać do nas jutro i zobaczyć Akademię na własne oczy? Mogłybyśmy porozmawiać. 
- Tak, bardzo chętnie. 
- W takim razie jutro ktoś po ciebie przyjedzie. Czy wciąż mieszkasz na Brooklynie przy 68 Alei? 
   Charlie otworzyła usta ze zdumienia. 
Tak... - wydusiła. - Tak, mieszkam. A nie może mi pani po prostu podać adresu? - zapytała, jakby nie było to najprostsze rozwiązanie na świecie. 
   Kobieta się roześmiała. 
- Zapewniam cię, że to nic takiego. Obawiam się jedynie, że możesz nie trafić sama do Akademii. To jak, siedemnasta ci pasuje? 
   Charlie galopowało serce, gdy odpowiadała: 
Jasne, pasuje. 

*** 

   O wyznaczonej godzinie Charlie czekała na ganku przed domem. Wczoraj, zaraz po rozmowie z Alexem i Adrianne Watenberg, opowiedziała wszystko matce. Patricia wyglądała na nieco przygaszoną, ale nie protestowała, by córka pojechała do Akademii. Dała jej wolny wybór z nadzieją, że Charlie zmieni zdanie, jak podejrzewała. Dziewczyna jednak ani o tym myślała. Była bardzo zdeterminowana, żeby uczyć się w tej tajemniczej szkole i tępić populację sępów.  
   Minutę po siedemnastej przed jej domem zatrzymał się lśniący czarny land rover, a chwilę później wysiadł z niego krępy mężczyzna w średnim wieku. Miał ciemne włosy przyprószone siwizną i uśmiechał się ciepło. 
- Ty zapewne jesteś Charlotte? 
   Dziewczyna skinęła tylko głową, bo bała się, że głos odmówi jej posłuszeństwa. 
Nazywam się Alan Caton, pracuję jako szofer panny Watenberg, która oczekuje cię z niecierpliwością. Możemy jechać? 
   Charlie wciąż patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami, ale zdołała wydukać: 
- Tak, oczywiście. 
  Mężczyzna uśmiechnął się szeroko, otwierając jej tylne drzwi. Dziewczyna wślizgnęła się trochę niezdarnie do środka i zapięła pas. Alan Caton zajął miejsce kierowcy, odpalił silnik, a samochód ruszył z piskiem opon. Charlie nie wiedziała jak długo jechali. Kiedy opuścili Manhattan, przestała spoglądać na zegarek. Teraz mknęli przez rozległe zielone tereny, mijając co jakiś czas pasące się bydło. Szofer Adrianne Watenberg próbował zagadywać Charlie, ale ta nie miała ochoty się zwierzać, mimo iż Caton wydawał się sympatyczny. W końcu dotarli na miejsce. Dziewczyna wysiadła z samochodu, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Przed nią rozpościerał się niesamowity widok. Kolosalny gotycki zamek, który wyglądał jak z bajki, był otoczony ogromnymi połaciami zieleni. W oddali Charlie dostrzegła zarys lasu, a z drugiej strony płynęła leniwie rzeka przecięta drewnianym mostem. 
- Wow - westchnęła. 
- Robi wrażenie, prawda? - zapytał Caton, wyraźnie zadowolony jej reakcją. 
- To takie... Nie potrafię nawet tego opisać. Jest wspaniała, wygląda tak baśniowo. To najpiękniejsza budowla, jaką kiedykolwiek widziałam. 
- Wszystkie dzieciaki tak mówią. Poczekaj tylko, aż nauczyciele dadzą ci wycisk - roześmiał się. 
   Charlie zauważyła, że wielu uczniów rozłożyło się na trawie, a kiedy wchodziła do zamczyska, dostrzegła nawet Frances siedzącą nad rzeką z kilkoma przyjaciółkami. W środku było zdecydowanie zimniej, niż na zewnątrz. Dziewczyna cieszyła się, że włożyła cieplejszą bluzę. 
- Adrianne pokaże ci szkołę później, na razie bardzo chciała z tobą porozmawiać. Zaprowadzę cię do jej gabinetu, dobrze? 
   Charlie skinęła głową, rozglądając się uważnie. Na ścianach wisiało wiele obrazów, jednak dziewczyna nie rozpoznała zbyt wielu twarzy. Wraz z Catonem weszli po szerokich schodach na pierwsze piętro, rozświetlone popołudniowym słońcem. Na podłodze leżały miękkie, perskie dywany, a w kilku miejscach ustawiono rzeźby, wysokie na około półtora metra. Niektóre przedstawiały piękne kobiety ze sztyletami, inne postawnych mężczyzn z toporami. W połowie korytarza Caton skręcił w lewo, gdzie we wnęce Charlie dostrzegła dębowe, zdobione drzwi. Mężczyzna zapukał, a ze środka dobiegło nieco przytłumione:
- Proszę wejść. 
   Szofer nacisnął klamkę i gestem zaprosił Charlie do środka.Dziewczyna weszła niepewnie, od razu zauważając siedzącą za masywnym biurkiem kobietę. Była elegancką blondynką, ubraną w idealnie skrojony żakiet i białą bluzkę. Wyglądała na góra trzydzieści pięć lat. 
- Witaj, Charlotte. Usiądziesz? - uśmiechnęła się promiennie. - Dziękuję, Alanie, możesz już iść - skinęła głową szoferowi, a ten szybko zamknął drzwi, pozostawiając je same. 
   Charlie podeszła nieśmiało do biurka i zajęła miejsce w fotelu naprzeciwko dyrektorki. Kiedy na nią patrzyła, przestała się cieszyć, że ma na sobie zwykłą bluzę. Dlaczego nie włożyłam czegoś bardziej eleganckiego, pomyślała. 
- Napijesz się czegoś? 
   Adrianne wskazała ręką imbryczek stojący po lewej stronie biurka. Charlie pokręciła głową. 
- Nie, dziękuję. Muszę przyznać, że Akademia robi wrażenie. Chciałabym się tu uczyć - powiedziała pewnym głosem. 
   Dyrektorka znów się uśmiechnęła, tym razem delikatnie. Popatrzyła na Charlie, jakby nie wierzyła, że siedzi tuż przed nią. 
- Cieszę się, że podoba ci się szkoła - powiedziała, a szesnastolatka miała już pewność w kwestii jej akcentu. Zdecydowanie południowoamerykański. 
- Tak miło w końcu cię poznać. Twój tata... przyjmij moje szczere wyrazy współczucia, był wspaniałym człowiekiem - stwierdziła łagodnie, zerkając na Charlie. 
- Dziękuję - wyszeptała dziewczyna. - Ja też tak uważam. 
- Opowiadał mi o tobie za każdym razem, gdy wyruszaliśmy na polowanie. Byliśmy partnerami w szkole, a później, kiedy ją skończyliśmy... No cóż, pozostaliśmy nimi. Zawsze mogłam na niego liczyć. Nieraz uratował mi życie, kiedy sępy ostrzyły już kły. Bardzo żałuję, że nie udało mi się odwdzięczyć - ściszyła głos tak, że Charlie musiała się nachylić, by ją usłyszeć. - W każdym razie był moim najlepszym przyjacielem, więc to dla mnie zaszczyt przyjąć jego córkę do Akademii. 
- To znaczy, że była z nim pani... tamtej nocy? - zapytała z niedowierzaniem. 
- Tak. Wypadał nam patrol. Miał być taki jak zwykle: obchód po naszej dzielnicy Bronxukilka zabitych sępów i powrót do domu. Jednak wszystko poszło nie tak... Zaatakowały nas ze wszystkich stron, jakby się zmówiły. Walczyliśmy. Najlepiej jak potrafiliśmy, ale było ich za dużo, nie mieliśmy szans. Wtedy Chris kazał mi zwołać posiłki. Powiedział, że odwróci ich uwagę, bym mogła to zrobić. Posłuchałam go. Zawiadomiłam Akademię, a patrole tamtej nocy natychmiast przybyły nam na ratunek. Niestety... - zamilkła, przełykając głośno ślinę. - ... jeden z nich dorwał twojego tatę. Upuścił swoją ukochaną kuszę. Chciał wyjąć sztylety, ale nie zdołał. Wtedy go okrążyły i... - Kobieta ukryła twarz w dłoniach. 
   Po policzku Charlie spłynęła łza, potem kolejna. Zaczęła szybko mrugać, by całkowicie się nie rozkleić. Adrianne podniosła głowę, ale spoglądała w dal. 
- Tak bardzo chciałam mu pomóc, ale sama walczyłam z trzema, to było niewykonalne. Kiedy przybyły inne patrole, sępy zginęły w przeciągu kilku minut. Nie zdołały posiąść ciała Chrisa, ale... 
   Charlie nie wytrzymała. Zaczęła szlochać jak dziewczynka. Przed oczami stanął jej widok ojca, umazanego krwią, biorącego ostatni wdech... Usłyszała, że Adrianne coś do niej mówi. Spróbowała skupić się na jej słowach, zamiast obrazach przelatujących jej przez głowę. 
- ... cię przepraszam, Charlotte. Nie powinnam ci opowiadać takich rzeczy. Już ci lepiej? - Podała jej chusteczkę, którą dziewczyna przyjęła z wdzięcznością. 
- Proszę mnie nie przepraszać. Zasługiwałam, by poznać prawdę - powiedziała, ocierając oczy.
   Dyrektorka popatrzyła na nią z konsternacją. 
- O czym ty mówisz? 
- Do wczoraj byłam przekonana, że mój tata zginął w wypadku samochodowym. Nie miałam pojęcia o niczym: sępach, Akademii, wizjach. Zupełnie o niczym. 
   Adrianne wydawała się kompletnie zaskoczona. Chrząknęła. 
- Cóż, jestem pewna, iż twoja matka wiedziała, co robi. Nie mnie to oceniać. Mam nadzieję, że wciąż jesteś zainteresowana uczęszczaniem do naszej szkoły? 
   Charlie poprawiła się na krześle. 
- Tak, nic się nie zmieniło. 
- W takim razie to są papiery, które powinnaś podpisać ty oraz twoja mama. Semestr jesienny zaczął się już miesiąc temu, ale liczę, że sobie poradzisz. Zaczynasz od jutra. Oto twój rozkład zajęć. - Kobieta podała jej kilka kartek, które Charlie spakowała do torby. - Wyśpij się dobrze, z samego rana przyjedzie po ciebie Alan. Masz być spakowana i gotowa do drogi. Zamieszkasz w pokoju numer 214. Gdybyś czegoś potrzebowała, wiesz już gdzie mnie znaleźć. Powodzenia, Charlotte. 
   Dziewczyna zmusiła się do uśmiechu. 
- Dziękuję, ale proszę mi mówić Charlie.






_____________________________________________________________________________

Znowu po dość długiej przerwie, ale jestem! Wybaczcie, ale jakoś nie miałam siły, by usiąść nad rozdziałem i napisać go. Myślę jednak, że od teraz będę częściej publikować. Bardzo się o to postaram. Dajcie znać, czy wciąż wam pasuje to opowiadanie :)
Pozdrawiam i życzę niesamowitej drugiej połowy wakacji xxx

9 komentarzy:

  1. Hej :D niezmiernie poprawiłaś mi humor tym rozdziałem :D to opowiadanie jest jednym z lepszych jakie wpadły w moje ręce i ten rozdział mnie w tym utwierdza. Byłam niezmiernie ciekawa co nowego napiszesz i powiem ci, że mnie nie zawiodłaś :* jestem ciekawa co się zrodzi między Charli a Alexem, ale to pewnie wyjdzie niedługo :*
    W miedzyczasie zapraszam do siebie, niedawno pojawił się nowy rozdział ;)
    www.the-elements-keepers.blogspot.com
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny, Katherin

    Ps. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się w przeciągu 2 tyg ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. szkoda, że tak mało Alexa ;'( ale zajebiście, że wreszcie pojawił się rozdział - na początku byłam cholernie zdziwiona, bo całkowicie zapomniałam o tym opowiadaniu, ale weszłam i zaraz po szablonie ogarnęłam o co chodzi xdd tak czy inaczej rozdział jest boski, ale szkoda mi Charlie ;'( no nic, czekam na nexta duuuużo weny i buziole ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się Twoje opowiadanie ;) niby motyw oklepany - no wiesz o co mi chodzi, wyjątkowe zdolności, Akademia... ale muszę z zadowoleniem stwierdzić, że Twoje opowiadanie jest naprawdę oryginalne.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału
    Pozdrawiam ;)
    Igrająca ze Śmiercią

    igraniezesmiercia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie!
    Długo czekałam...
    Rozdział super, nie widziałam błędów, ogólnie, to mi się bardzo podobało.
    Przepraszam, że się nie rozpisuję, ale straszne się śpieszę, bo zaraz wychodzę.
    I tak nie mam za bardzo czego komentować, bo napisanie bosko, super, zajebiście nie wymaga dużo czasu XD.
    To tyle.
    Okej
    49igrzyska.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział zajebisty i kiedy kolejny? (pytanie roku)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak długo nie było rozdziału... Zaraz tu zdechnę...

    OdpowiedzUsuń
  7. to jest super ,bardzo .Zazdroszczę stylu pisania ,i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, aż miałam dreszcze przy czytaniu go :) Zapraszam do siebie na www.wsercuswiata.blog.pl Może wpadniesz i zostawisz komentarz? Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń